Zwariowałam
- kamilawilczynska
- 6 gru 2016
- 2 minut(y) czytania

"Człowiek jest taką dziwną istotą, która zawsze chce czegoś więcej. Nie wystarcza mu to, że ma gdzie spać i co jeść, kochającą rodzinę i uporządkowane życie. Myśli, marzy i biegnie do czegoś nie do końca określonego. Chce odkrywać, poznawać i zdobywać cele jawiące się w jego wyobraźni. Nie wie do końca, po co i dlaczego. Możliwości jest tak wiele, że nie sposób ich ogarnąć i człowiek gubi się w lawinie informacji...."
Marek Kamiński
Ostatnia myśl - może jednak wezmę te spodenki, przecież tam będzie tak gorąco! - Rezygnuję jednak z pomysłu i wkładam do plecaka pospiesznie postwoodstockowe "szarawary". Jeszcze tylko pożegnanie z rodzicami na dworcu w Lesku. Teraz będzie łatwej. Nie jest. Teraz, kiedy widzę przerażoną i zmartwioną twarz mamy dopadają mnie niepokojące myśli - Niech już ten autobus odjedzie, bo jeszcze zmienię zdanie!
Teraz już wszystko pójdzie z górki - nie poszło...
Wieczorem Dariusz zaprasza mnie do kina na film "Wołyń". Od roku wie, że chcę go obejrzeć! Siadamy wygodnie w kinie i w momencie coraz drastyczniejszych scen zaczyna mnie coraz to bardziej wiercić w brzuchu. Chcę wstać, ale boję się, że stracę przytomność, albo co gorsza pokażę wszystkim, co jadłam na obiad, na środku widowni. Seans kończy się pobytem w toalecie z dwóch powodów, na opis których nie koniecznie jest miejsce w tym tekście...
Zatrucie pokarmowe - myślę - tylko nie teraz, przecież za kilkanaście godzin lecę sama na inny kontynent! Przez całą noc staram się uzupełniać płyny i zużywam zapas elektrolitów przeznaczonych na tzw. wszelki wypadek.... O 15:30 siedzę cała i niezdrowa w Polskim busie. Pożegnanie z Dariuszem jest ciężkie do zniesienia. Przecież pierwszy raz ruszam w poważniejszą podróż bez niego! Do tej pory wspólnie tworzyliśmy niesamowite historie, a teraz miałam tworzyć własną.
Każda z niewielu osób, która wiedziała o przedsięwzięciu zadała mi to samo pytanie - "nie boisz się ?" Na wieść, że w Delhi spotykam się z osobą z którą rozmawiałam w realnym świecie niespełna trzy godziny wszyscy mieli jednoznaczne miny...
Jakkolwiek, bardzo potrzebowałam tej podróży. Co prawda przez ostatni rok żyłam z myślą, że dane mi będzie ją odbyć Route 66, jednakże los chciał inaczej i z nieznanych mi wówczas przyczyn - pchnął na wschód. Dlaczego po przebytej porażce związanej ze Stanami nadal nie zrezygnowałam z podróży? Bo nic się nie zmieniło w moim dotychczasowym podejściu. Nadal chciałam sprawdzić siebie, swoje możliwości, chciałam wyjść poza strefę szeroko rozumianego komfortu, który może i daje poczucie bezpieczeństwa, wygody, ale nie ma nic wspólnego z rozwojem! Ponadto poczułam, że po skończeniu studiów świat stoi przede mną otworem, a bariery są jedynie w mojej głowie. Zwariowałam.
Poza tym któż z nas w dzieciństwie nie chciał choć przez chwilę poczuć się jak bohater z bajki "Alladyn" i poszukać dżina który spełni wszystkie życzenia? ;)
Jest jeszcze jedna rzecz, która zawsze motywuje mnie, kiedy waham się nad podjęciem jakiejś decyzji. Jest nią zadawane w duchu pytanie -
"Kiedy, jak nie teraz?!"

Comments