Historia mniej znana, czyli krwawy król Belgów i jego prywatna kolonia.
- kamilawilczynska
- 20 sie 2017
- 7 minut(y) czytania

Jest rok 1890. Wyobraźmy sobie teraz młodego człowieka w szytym na miarę surducie, wykonanym z tkaniny wełnianej, wyłogi kołnierza z tkaniny jedwabnej i jak przystało na dżentelmena - w kapeluszu. Nie ma lepszego kandydata, który nadawałby sie na kapitana statku Parowego pod egidą Belgijskiej Spółki Akcyjnej do Handlu z Górnym Kongiem, niż doskonale władający językiem angielskim i francuskim, młody człowiek (o polskich korzeniach) - Józef Teodor Konrad Korzeniowski.
Mówi Wam coś to nazwisko? A może Joseph Conrad? Nadal nic?
Otóż dawno, dawno temu, w szkole średniej, była sobie przerabiana książka zwana: "Jądro Ciemności". Jakkolwiek, zapewne niewiele z buńczucznych, młodych ludzi przykładało wagę do tego krótkiego, ale jakże ciężkiego i wydawałoby się abstrakcyjnego opowiadania.
- Proszę streścić nam opowiadanie - wypowiada polonista i z satysfakcją patrzy na siedemnastoletnią Kamilę siedzącą jak na złość w pierwszej ławce.
- eeee....
-Pała!
No i tak Kamila przeczytała wspomnianą lekturę, streściła, ale nadal nie rozumiała sedna sprawy. Czy to kwestia edukacji, czy braku dociekliwości? A może jedno i drugie?
Ale dlaczego o tym mówię właśnie teraz? Otóż moja dociekliwość budzi się może i w opóźnionym tempie, ale za to - ze zdwojoną siłą!
Zacznijmy od początku. Przyjmijmy, że jest nim XV wiek - wielkich, odważnych, czy wręcz szalonych wypraw. Krążyła wówczas legenda o księdzu Janie, który gdzieś w tajemniczej Afryce (wówczas czarnej plamie, którą można dziś porównać do nieodkrytej planszy w grze komputerowej). Jan z chęcią podzieliłby się bogactwami ze swojego imperium. Równolegle Portugalska ekspedycja dotarła do Brazylii, która wraz z sąsiadującym państwami stała sie jedną wielką plantacją kawy czy trzciny cukrowej. Nie będzie zaskoczeniem jeśli teraz oznajmię, że do takiej uprawy potrzeba niezliczoną ilość rąk. Doskonałym źródłem, potencjalnych "pracowników" został dopiero co odkryty rejon Kongo. W latach 30 XVI wieku południowe ujście rzeki (Kongo) stało sie jednym wielkim portem niewolniczym. Ubranych w jutowe stroje i ochrzczonych tubylców traktowano podobnie jak kilkadziesiąt lat później Indian, kiedy powstawał nowy, "wolny" świat w Ameryce północnej. W tym czasie rejonem Kongo władał człowiek, który tak bardzo zafascynował się Europą, że przyjął chrzest na którym nadano mu imię Alfons I. Władca ten był doskonale zaznajomiony z Biblią oraz entuzjastycznie ustosunkowany do wszelkich zdobyczy cywilizacyjnych, które przywieźli ze sobą Portugalczycy. Pomiędzy Alfonsem, a Portugalczykami otworzyła się wymiana handlowa: dobra kultury i nieznany wówczas proch w zamian za niewolników. W Afryce niewolnictwo było wówczas praktykowane, ale nie na taką skalę i nie w taki sposób w jaki zrobią to niebawem Europejczycy. Tak zaczyna się gorączka niewolnictwa. Handel żywym towarem był niezwykle opłacalny, stąd też nie brakowało chętnych. Podróż obładowanymi statkami przeżywali jednak nieliczni, bowiem transport odbywał się często w nieludzkich warunkach.
Od tego momentu przez około cztery następne stulecia Obszary Kongo nie zostaną zbadane. Ktokolwiek zapuszczał się w głąb czarnego lądu nie wracał żywy. Sama rzeka, najeżona licznymi kataraktami wydawała się nie do przebycia, a w dżungla roiła się od groźnych stworzeń i nieznanych chorób.
Ta historia nie byłaby jednak kompletna, gdyby nieco nie przybliżyć realiów i klimatu ówczesnych lat. Wiek XIX jest znany jako wiek pary, będącej symbolem wchodzącej w epokę przemysłową Europy. Nie bez przyczyny okres nazwany rewolucją przemysłową ukazywał człowieka Europy jako silnego, bezkompromisowego, dla którego przestawały istnieć jakiekolwiek bariery. Także wówczas człowiek postanowił zbadać nieodkryte wcześniej tereny. Przy użyciu dorobku cywilizacji XIX wieku wydawało sie to znacznie prostsze ( łodzie parowe, telegraf, elektryczność). Pojawiła się wówczas moda na Odkrywcę Afryki. Pozwolono wierzyć, że odkrycia są ważne głównie ze względów na niezaspokojoną wiedzę człowieka Europy, walkę z handlem niewolnikami, który rzekomo był głównie zajęciem Arabów oraz filantropijnego krzewienia wiary chrześcijańskiej. Prawda była jednak znacznie mniej zawiła - czas rozwoju niesie za sobą konieczność pozyskiwania nowych surowców. Tutaj nie wiele się pomylono, bowiem kontynent obfituje w niekończące się złoża złota, diamentów i jak sie okaże później - w wiele innych skarbów.
Zły omen ginącego w buszu odkrywcy przełamał dopiero śmiałek, poszukiwacz przygód Stanley Henry Morton (do którego biografii gorąco odsyłam). Stanley został zauważony jako korespondent i dziennikarz po słynnej ekspedycji, która miała na celu odnalezienie doktora Livingstonea, który zaginał na Czarnym kontynencie pięć lat wcześniej i który mógł okazać się ciekawym, "opłacalnym" tematem europejskich gazet. Stanley'a w tym czasie bacznie obserwował, król małego, niewiele znaczącego, młodego państewka - Belgii. Przywary, które wymieniłam, charakteryzujące ówczesną Belgię, stały sie doskonałym sprzymierzeńcem idei, która zrodziła sie w głowie Leopolda II. Nikt bowiem nie podejrzewałby tego niepozornego państwa o chęć przywłaszczenia sobie o 76 razy większego, nieodkrytego terytorium w jakiejś odległej dziczy!
Przebiegły Leopold pozyskując sobie zaufanie szanowanego w świecie Stanley'a pod egidą Międzynarodowego Stowarzyszenie Afrykańskiego, finansował coraz to nowe wyprawy, sponsorował misje kościelne i przywdział piękną filantropijną "gębę". Robił to tak skrupulatnie, że w momencie, kiedy w latach 1884/85 w Niemczech ważyły się losy Afryki na arenie międzynarodowej, Leopold otrzymał wymarzone Kongo. Szkoda tylko, że na wspomnianą konferencję Bismarck nie zaprosił ani jednego mieszkańca interioru. Na kontynencie afrykańskim pozostaną wówczas tylko dwa państwa nie poddane kolonizacji: Liberia i Etiopia. Reszta zostanie podzielona pomiędzy Angielskie, Niemieckie, Portugalskie, Hiszpańskie hieny, a Kongo PRYWATNĄ własnością Leopolda, do której rząd Belgii nie będzie miał dostępu! Stanley, który zbudował podwaliny państwa (z koleją włącznie) stał się prawą ręką króla, który nigdy nie postawił nogi na kontynencie.
Co takiego Leopold odnalazł w Kongo? Kraina nie obfituje przecież w diamenty jak w brytyjskim RPA, ale ma za to liczne zasoby... kości słoniowej! Towar był w Europie dobrem ekskluzywnym i bardzo drogim, toteż król rozpoczął "wolny handel". W tym czasie w Wolnym Państwie Kongo rozwinęła się infrastruktura, administracja oraz wszystko, co jest niezbędne do bycia numerem jeden na rynku. Rąk do pracy rzecz jasna nie musiano szukać daleko. Kolejnym spektakularnym odkryciem w Kongo stał się kauczuk. Pan Goodyear, który przez nieopatrzność wylał siarkę na kauczuk, wynajdując gumę, zapewne nie spodziewał się, że stanie się ona powodem cierpień wielu milionów istnień.
Nie będzie przesadą, jeżeli nazwę Kongo ogromnym obozem pracy. I jeśli myślimy, że jest to wymysł XX wieku - jesteśmy w ogromnym błędzie. Myśląc, że numerowanie ludzi, zmuszanie ich do katorżniczej pracy bez godziwego wynagrodzenia oraz tortury są wymysłem rodem ze stalinowskiego czy hitlerowskiego obozu, nadal tkwimy w ogromnym błędzie. Podobnie jak rozdzielanie rodzin, wybieranie najsilniejszych członków do pracy oraz sprawowanie funkcji kapo. Już wtedy zaczęły powstawać liczne publikacje na temat wyższości rasy białych nad przygłupimi, niecywilizowanymi ludźmi Czarnego Lądu i nie tylko. Pomija się tylko fakt, że dopóki nie dotarli tam ludzie niosący tzw.: "cywilizacji" liczne ludy tubylcze posiadały rozwiniętą administrację, rzemiosło, sądownictwo (przykład ludu Kuba, którego prace artystyczne inspirują europejskich twórców.) Jak zmusić te podrzędną rasę do pracy? Biały człowiek na czarnym kontynencie to człowiek nie rozstający sie z chicotte - biczem. Biały człowiek tonie w morzu czarnych dłoni lub przyrodzeń przynoszonych wyższemu urzędnikowi na znak, że opanowano wszelkie próby nieposłuszeństwa. Może głowy nabite na pal, które widział Kurtz nie były tylko wytworem wyobraźni Josepha Conrada? Władza Kusi, a pozbawienie życia człowieka nie jest niczym nadzwyczajnym, kiedy tłumaczy się nieposłuszeństwem wobec białego urzędnika, który rządzi z ramienia samego króla. Tutaj nie ma miejsca na sumienie, bowiem nikt bezpośrednio nie jest odpowiedzialny za śmierć, niektórzy tylko wykonują rozkazy, a niektórzy tylko używają słów by ją zadać. Ta samonakręcająca się machina władzy, tak dobrze znana od zamierzchłych czasów i tak dobrze widoczna w omawianym przypadku zostaje opisana dopiero w drugiej połowie XX wieku w m.in. Eksperymencie Starfordzkim.
Z pewnością każdy zadaje sobie w tym momencie pytanie, jak to się stało, że przemoc zostawała przez tak wiele lat bezkarna. Na pewno jest to zasługa samego Leopolda, który wiedział z kim rozmawiać, kogo przekupić i doskonale orientował sie w tym międzynarodowym światku, gdzie podobne praktyki były stosowane w koloniach na całym Świecie. Znaleźli sie jednak nieustraszeni, którzy nie zgodzili się z rzeczywistością i jednocześnie stworzyli podwaliny długoletniej walki o prawa człowieka. Najważniejsze nazwiska to: Morel, Casement i czarnoskóry Henry Sheppard. To ludzie, którzy stają się ikoną walki przeciwko niesprawiedliwości która Belgów i który dzięki umiejętności demagogii potrafią zainteresować tematem opinię publiczną. Morel przez długie lata pragnął zwrócić uwagę Angielskiego i Amerykańskiego rządu, które uchodząc za państwa humanitarne, mogły wywalczyć wolność dla Konga. Nie do końca jest to zrozumiałe, ponieważ sami Anglicy także dopuszczali sie okrucieństw.
Źródła donoszą, że podczas dwudziestotrzyletniego istnienia Wolnego Państwa Kongo ofiary stanowią 10 mln istnień. Są to jednak tylko szacunki, ponieważ urzędnicy nie prowadzili konsekwentnie statystyk, czegoś tak mało ważnego, jak śmierć Afrykanów. Autor książki "Duch Króla Leopolda" jako przyczyny ogromnego spadku liczby ludności podaje:
1) mordy;
2) głód; wyczerpanie i ciężkie warunki atmosferyczne;
3) choroby;
4) gwałtownie spadającą liczbę narodzin.
Śmierć tubylca, była częścią codzienności. Życie miało tam niewielkie znaczenie. Nad zmniejszającą się liczbą ludności zaczęto się zastanawiać dopiero, gdy zabrakło rąk do pracy. Niewolnicy egzystowali często w skrajnych warunkach, bez wynagrodzenia. Zabierano im cały inwentarz, niszczono uprawy, co sprawiało, że głód był ich permanentnym towarzyszem. Kobiety i dzieci same zostawiały w wioskach, co radykalnie zmniejszyło liczbę urodzeń. Adam Hochschild wyjaśnia, że: "Europejczycy i afro-arabscy handlarze niewolników sprowadzili do interioru Konga wiele nieznanych tam wcześniej chorób. Miejscowa ludność nie miała czasu wyrobić sobie odporności takiej, jaką miała na przykład na malarię." Żniwo zebrały: ospa, śpiączka afrykańska infekcje płuc.
Kwintesencją przebiegłości i inteligencji króla Leopolda II wydaje się finał tej budzącej zgrozę historii. Liczące się na arenie międzynarodowej państwa nie mogły stać nadal bezczynnie, kiedy w mediach wręcz wrzało na temat Konga. W 1905 została powołana Komisja Śledcza. Postawiono wówczas następujące ultimatum Belgii: albo przejmie posiadłości w interiorze, albo sprawą "zaopiekuje się" któreś z państw (bo przecież Kongo nie może być niepodległe.) Leopold wiedział, co się szykuje i przeczuwał, że Belgia nie odważy sie oddać tak dochodowego interesu. Wiedział też, że stojąc u kresu swojego życia nie uda mu się utrzymać Konga, więc postanowił..... sprzedać swoje posiadłości Belgii! I to za bajońską sumę ponad 200 milionów franków... (uwzględniając anulowanie długów króla wobec państwa).
Archiwa Brukseli i sprawozdania Komisji Śledczej zostały ujawnione w 1980 roku - niespełna 37 lat temu!
Do dziś Kongo przechodzi kryzys humanitarny a dziennie gwałconych jest 48 kobiet. Wiele czasu jeszcze minie nim kraj, który od ponad stu lat widzi tylko krew, a przemoc traktuje jako jedyne rozwiązanie, zazna harmonii. Nadal w całej Afryce trwa nieustanna walka o prawa człowieka zapoczątkowana przez Morela.
Tymczasem na placu przed Europarlamentem w Brukseli spogląda na nas triumfalnie momentalna postać na koniu. Jest nią Leopold II...
BIBLIOGRAFIA:
1) Adam Hochschild, Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce,
2) Joseph Conrad, Jądro Ciemności
3) http://konflikty.wp.pl
Comments