top of page

Broniszewice, czyli szkoła miłości.

  • kamilawilczynska
  • 4 lis 2018
  • 4 minut(y) czytania

"Kiedyś pewna rodzina przywiozła do nas nastolatka i potem się już nie pojawili. On na nich czekał, a potem przestał. I kiedyś powiedział mi, ze jego rodzice nie żyją. Zdziwiłam się, bo nie miałam takiej informacji. A on mi wyjaśnił: "Jakby żyli, to na pewno by mnie odwiedzali. Po prostu logika miłości wskazuje, że nie żyją. W jego świecie nie ma innej logiki."

„Bronki, siostry od wykluczonych”, Elżbiety Wiater, s. 30

Pewnego razu, rozmawiając ze znajomym Kamilem (pseud. Kaczuś) i kontemplując, co by tutaj w swoim najbliższym życiu zrobić, kiedy energia i pomysły aż rozpierają moje wnętrze, kolega proponuje mi przyjazd do Broniszewic, do Domu Chłopaków. Przyznam szczerze, że z internetami często jestem na bakier i o Broniszewicach nie słyszałam, ale sama idea pomocy Kamilowi w zorganizowaniu Chłopakom czasu wolnego jakoś wyjątkowo mnie ujęła. Zresztą, kiedy kolega opowiadał mi o cudach, jakie dzieją się tam każdego dnia, nie mogłam odmówić. A wszystko w tym miejscu (jak i w życiu) odbywa się w myśl zasady: „ile dajesz – tyle otrzymujesz”. Piękne, czyż nie?! Kiedy po około 9h godzinach jazdy pociągiem, odbiera nas siostra Eliasza uderza mnie niesamowita sceneria w jakiej usytuowany jest Dom Chłopaków. Ogromny ogród z wieloma gatunkami drzew, które zmieniły już barwy na jesienne, staw, dobrze zachowane ścieżki otaczające piękny, XIX-wieczny pałacyk z romantyczną wieżą. Tuż obok widniała nowoczesna, dobrze oświetlona budowla, która w porównaniu z budynkiem obok, była jakby z kosmosu. Na kolejnym planie, można było dostrzec szary, skromny budynek zamieszkiwany przez siostry dominikanki.

Z Broniszewicami wiąże się niesamowita historia, którą miałam okazję zgłębić w samym jej epicentrum.

Sam zakon dominikanek funkcjonuje już od XIX wieku. Założycielka, Kolumba Białecka zasłynęła jako dzielna działaczka społeczna, pomagająca ludziom zmarginalizowanym, przez co nie wybrała najwygodniejszego życia. Siostry po dziś dzień kontynuują ideę Kolumby, opiekując się tymi najbiedniejszymi, odtrąconymi nie tylko zapewniając im godne życie materialne, ale także tworząc swojego rodzaju mikrospołeczność, rodzinę.

I właśnie nad tą rodziną, w Broniszewicach zawisło w 2016 roku niebezpieczeństwo. Straż pożarna, przeprowadzająca kontrolę nad wspomnianym pałacykiem ( w którym mieścił się Dom) nie wydała zezwolenia na dłuższe zamieszkiwanie obiektu. Pałacyk nie spełniał norm, jakie powinny urzeczywistniać domy przeznaczone dla osób niepełnosprawnych. Wówczas też postawiono ultimatum – albo siostry ulokują chłopców w domach w całym kraju, albo wybudują nowy dom. Czytając książkę „Bronki, siostry od wykluczonych”, Elżbiety Wiater, śledzę z napięciem koleje losu Domu Chłopaków. Nic wówczas nie wskazywało na to, że postanowienie kilku niepokornych sióstr o budowie nowoczesnego, wartego wiele milionów złotych budynku dojdzie do realizacji. Wgłębiając się w lekturę dostrzegam złożoność projektu, a także skrajne emocje i stres jakie towarzyszyły siostrom. Bo kiedy wszyscy mówią „nie, to się nie może udać”, trudno jest odnaleźć siłę w sobie, realizować zamierzone cele i tak po prostu zaufać Komuś na górze. I wiecie co? Zawsze, kiedy siostry o coś prosiły – dostawały to niemalże od ręki!

Nigdy nie rozumiałam stwierdzenia: „wiara góry przenosi”, a tu jawi się namacalny dowód!

Kiedy tylko przekroczyłam progi Domu, natychmiast na szyję rzucił mi się D. Wszyscy byli ciekawi, co tutaj robię, kim jestem, przytulali mnie i pokazywali swoje piękne pokoje. To nic, że ktoś nie potrafił mówić, nie słyszał, lub nie mógł chodzić, nie widział. Jest przecież tyle sposobów na komunikację, wyrażenie emocji! Kaczuś niemalże od razu po przekroczeniu progu, zostaje porwany przez młodzież do zadań specjalnych, czyli do napraw: to komputera, to telefonu.

Wielu z Was może zastanawiać, co za osoby przebywają w Bronkach i czy nie mają swoich rodzin. W Domu Chłopaków, jak sama nazwa wskazuje przebywają tylko chłopcy od ok 3 lat ( niebawem nowymi mieszkańcami będą około roczne bliźniaki) do ok 60 lat. Warunkiem przyjęcia, jest niepełnosprawność intelektualna oraz wiek ( przyjmowani są chłopcy przed ukończeniem 18 rż.)

Chłopcy często nie mają rodzin. Innych rodziny odtrąciły, by za kilka lat ponownie odnaleźć, inni mimo bardzo młodego wieku przebyli już drogę przez liczne domy wychowawcze, domy dziecka, rodziny zastępcze. Są też i tacy, którzy mają bliską rodzinę, ale z racji na zaawansowaną niepełnosprawność intelektualną, ta, nie była w stanie się nimi zająć. Każdy z chłopców ma swoją historię i każdy z nich przeżył rozłąkę na swój sposób. To, co wywołało moje zaskoczenie to fakt, że każdy chłopak ma w Domu swoją opiekunkę prawną ( którą czasami sam wybiera) i do której zwraca się per „mama”. Dziwnie było usłyszeć z ust chłopca: mamo – skierowane w stronę siostry zakonnej. Ale właśnie tak niektórzy z nich postrzegają ideał mamy: ciepła, życzliwa i w habicie!

Ja też zostałam okrzyknięta mamusią przez małego K. Chłopiec dopiero od września przebywa z siostrami i z racji tego, że maluch ma biologiczną mamę, siostry nie znalazły mu nowej, więc gubi się trochę w rzeczywistości. Chłopiec nie raz zagiął mnie swoją poradnością i pomysłowością, więc zdziwiło mnie, że znalazł się w takim miejscu. Ale kiedy tylko wgłębiłam się w jego przeszłość – ucieszyłam się że znalazł schronienie waśnie tutaj.

Zaskakuje też pomysłowość organizacji 56 osób przebywających w domu. Chłopcy podzieleni są na cztery grupy – tzw. rodziny z którymi się najbardziej asymilują jedząc wspólne posiłki, wykonując zadania. To sprawia, że mają większe poczucie przynależności. Siostry przed rozpoczęciem budowy wiele podróżowały do miejsc dla intelektualnie upośledzonych. Byłam w szoku, jak przeczytałam relację jednej z nich, jak to w zachodnim, rozwiniętym państwie w podobnym domu w hallu ustawiono klatki dla tych najbardziej niebezpiecznych. Nie ukrywam, że w Bronkach też mogłam zaobserwować napad furii jednego z chłopców, ale sztab opiekunów miał nieco inne metody od tych „zachodnich”.

Słyszałam też w jaki sposób jedna z sióstr postrzega niepełnosprawność chłopców i przyznam szczerze, że bardzo ujęła mnie jej interpretacja. Dlaczego w naszym świecie potrzebne są takie osoby, jak Chłopcy? Oni po prostu robią rzeczy i zwracają uwagę na to, co my pomijamy w naszym pędzie. Oni zawsze mają czas by przytulić, powiedzieć, że kochają, są szczerzy. Mają CZAS, aby czekać, patrzeć, kontemplować. Uwielbiają też obcować z naturą i drugim człowiekiem, czyli robią coś do czego my jesteśmy stworzeni. Może to my powinniśmy się uczyć od nich? ;)

To wszystko sprawia, ze w Bronkach czujesz się jak w domu: Nie zawsze jest kolorowo, są cięższe dni, ale wspólnymi siłami radzisz sobie z problemami – tak jak w zdrowej rodzinie.

Taki bonusik kreatywności w Bronkach ;)


 
 
 

Comments


RECENT POSTS:
SEARCH BY TAGS:

© 2023 by NOMAD ON THE ROAD. Proudly created with Wix.com

  • b-facebook
bottom of page