Święte krowy i o tym jak zostałam członkiem sekty Kryszny
- kamilawilczynska
- 6 gru 2016
- 3 minut(y) czytania

„Ochrona krów to dar hinduizmu dla świata. Hinduizm będzie żył tak długo, dopóki będą żyć hinduśi chroniący krowy.”
Ghandi
Dziś docieramy do Puszkaru. W tym świętym, białym mieście, krowy, jak nigdzie indziej żyją w harmonii z ludźmi. Niczym nieskrępowane, przemierzają ulice, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie! Do krowiej zgrai dołączy czasami jakiś bawół lub byk. Już teraz wiem skąd u nas wzięło się powiedzenie " zachowujesz się jak święta krowa". Tak jak krowom w Indiach, zawsze trzeba ustępować pierwszeństwa, traktować jako nietykalne, tak czasami należy postępować z ludźmi xD Raz tylko widocznie niewystarczająco zweszłam drogi krówce i ta chciała potraktować mnie za karę rogami ;) Zaintrygowani tym niezwykłym podejściem do krów, wiedzę postanawiamy zaczerpnąć u podstaw, czyli u tubylców. Właściciel naszego hostelu tłumaczy, że krowy w Indiach (małpy, pawie i być może inne zwierzęta także) są wolne. Krowy wychodzą na ulicę, bo ta je karmi, daje im możliwość przetrwania. Bądźmy szczerzy - w półpustynnym Radżastanie w porze suchej, zwierzęta nie znajdą wiele zieleni, w innych milionowych miastach także. Dlatego nie tak trudno spotkać te zwierzęta wyjadające zw śmietników, ze straganów... Co jednak dzieje się z tymi wszystkimi krowami, kiedy przestaną dawać mleko i nie są być potrzebne w gospodarstwie? Z racji faktu, iż nie mogą zostać skonsumowane - zostają bezdomne. Te, mające więcej szczęścia - dostają się do schronisk, (tak, do schronisk!) natomiast reszta zamieszkuje ulicę. W Waranasi odwiedzamy nawet swojego rodzaju "miejską stajnię", gdzie krowy same przychodzą oddać mleko. Zajmuje się tym pewien mężczyzna, który doskonale zna się na tym fachu. Mleko zostaje wówczas przekazane mieszkańcom oraz ludziom, którzy przyjechali z różnych stron Indii, aby dokonać tutaj swojego żywota.
Krowy nie tylko dają pokarm. Dają także opał oraz budulec. Można bowiem spotkać w środku miasta ludzi lepiących pewne kształty z... domyślcie się z czego! Następnie "kształty" zostają poddane wysuszeniu i przekazane do dalszych celów.
No dobrze... ale dlaczego krowy są święte? Istnieje kilka poważnych powodów.
Zgodnie z wisznuizmem sam Kryszna ( bóg, jedna z inkarnacji Wisznu), dorastał w rodzinie pasterzy bydła. Znany jest również z przydomka - bala -gopala, czyli dziecko, które chroni krowy. Kryszna chronił zwierzęta przed niebezpieczeństwem, te zaś darzyły go szczerą miłością i dawały pokarm. Stąd też krowy do dziś są synonimem życia. Na malowidłach przedstawiany jest często jako pasterz z pasącą się u boku jałówką.
Kolejna historia przywołuje mitologiczną boginię Prithiwi. Według hinduizmu wedyjskiego deszcz (jako nasienie boga) zapłodnił Prythiwi. W ten sposób stała się matką całego życia na ziemi. Wierzy się także, że bogini poszukiwała oparcia w Brahmie - bogu stworzenia, przybierając wizerunek krowy. Jako matka ziemia obdarza plonami, a jako mleczna krowa daje mleko. W obydwóch przypadkach - daruje życie.
Sam Puszkar, miejsce kultu Brahmy, jest niezwykle mistycyzm miastem. Położone w centrum jezioro okalają białe majestatyczne budynki. Wśród wielu z nich można znaleźć świątynie lub szkoły. W jeziorze o poranku hindusi zażywają kąpieli, a mężczyźni w białych kitlach błogosławią nowoprzybyłych. Po murach otaczających zbiornik wodny należy chodzić wyłącznie boso. W mieście panuje zakaz sprzedaży mięsa oraz alkoholu. Legalna jest natomiast konopia indyjska...
Moje pierwsze zetknięcie z jeziorem nie obyło się bez sporej dawki szoku. Jeszcze na ulicy dopada mnie człowiek, który w biegu wkłada mi do ręki garść kolorowych kwiatków. Nieświadoma jeszcze tego symbolu, idę dalej w stronę jeziora. Nagle wpadam w ręce mężczyzny w białym kitlu, który zaprasza mnie na skraj jeziora. Siadam w wygodnej pozycji, "po turecku" a następnie słucham tego, co ma do powiedzenia dziwny Pan. Zaczyna on błogosławić moich rodziców, przyjaciół, modli się o moje szczęście i mówi coś w niezrozumiałym mi języku... Nagle zaczyna mieszać kurkumę z jakimiś innymi ziołami w metalowym półmisku, wykonuje znak tiki (kropki na czole) i zawiązuje na ręce czerwono - żółty sznurek. Resztę, włącznie z moimi kwiatkami wysypuje do jeziora. Ciekawe, co to znaczy! - myślę - mam tylko skromną nadzieję, że mnie nie przeklął, albo coś w tym rodzaju... Mężczyzna po skończonym rytuale żąda zapłaty... Nie ważne - więcej nikt nas tutaj nie zaprosi, bo mamy na ręku "paszport puszkaru" i możemy dozwoli przechadzać się wokoło jeziora.
Jakby abstrakcyjnych sytuacji było mało, nieoczekiwanie dopada mnie cała zgraja hindusów. Każda z tych kolorowych osób pragnie mieć ze mną zdjęcie. Nagle jakaś kobieta wciska mi w ręce dziewczynkę i nakazuje pocałować. Co tu się wyprawia? - zapytuję siebie - Może myślą, że jestem avatarem jakiejś bogini, która miała zstąpić na ziemię w rudych włosach!? Ten cyrk trwa do momentu, kiedy marmurowa posadzka, nagrzana od słońca prawie do czerwoności, niemalże pali mi stopy...
Dzień jak co dzień. Wracamy z Marcinem do hostelu. Nagle, słyszę dochodzące do moich czujnych uszu bębny i męski wokal. Postanawiamy podążać za muzyką. Dostrzegamy kameralny koncert. Za pozwoleniem, oczywiście wchodzimy do środka. Znienacka dopada nas starszy mężczyzna, który wręcza nam plik karteczek. Dostajemy nakaz ich rozdania i ogłaszania światu wesołej nowiny - od dziś żyjcie z zasadami Lorda Shivy! Wdając się w krótką dyskusję, zostajemy już traktowani jako część wspólnoty i zaproszeni na jutrzejsze uroczystości...
Comments